Witajcie! Nie ma jak piątkowe wieczory, z tak odległym poniedziałkowym porankiem, co? :DDD Na szczęście jest piątek, do poniedziałku daleko, a ja na dobry początek weekendu zapraszam Was na luźny post podsumowujący sierpień. Mam Wam parę fajnych rzeczy do pokazania!

W zasadzie jeśli chodzi o bloga, to za bardzo nie ma czego podsumowywać, bo w sierpniu, ze względu na urlop i wyjazd, o którym możecie poczytać TUTAJ, pisałam dla Was rzadko i nieregularnie. Pośród tych postów, które udało mi się opublikować, największym zainteresowaniem cieszyło się zdecydowanie zestawienie moich lipcowych lektur ---> KLIK. Przyznam szczerze, że trochę mnie to zaskoczyło, bo zwykle wpisy z tej serii mają raczej stałe grono czytelników, a tymczasem tym razem liczba odsłon poszybowała w górę, sięgając jak nigdy kilku tysięcy! Super, bardzo mnie to cieszy :))) To dla mnie niezbity dowód na to, że seria Książki miesiąca na dobre zadomowiła się na No to pięknie! i nie powinnam z niej rezygnować.
Co więcej? W sierpniu licznie przyciągnęły Was też zdjęcia obłędnego różu (fioletu?) Golden Rose Rich Color nr 26 ---> KLIK, chętnie czytałyście też o moim sierpniowym kosmetycznym odkryciu w postaci bardzo taniej, a jakże skutecznej maski do włosów Loton Provit ---> KLIK.
Jeśli chodzi o FB, to największy zasięg osiągnął post, w którym chwaliłam się, że udało mi się ukończyć 30 day shred. Wszystkich zainteresowanych relacją z miesiąca z Jillian Michaels uspokajam, że pamiętam o niej i na pewno coś napiszę. Tymczasem walczę z kolejnym trzydziestodniowym programem, tym razem 30 day ripped. Nie będę kryć, że jest trudniej. Ze względu na kontuzję kolana w tamtym tygodniu musiałam co prawda przerwać ćwiczenia, ale od poniedziałku znowu biorę się do roboty!
Ponieważ przez jakiś czas nie ćwiczyłam, wieczorami miałam czas na serial. Po fatalnym zakończeniu Lost (miałam wrażenie, że po tych wszystkich godzinach spędzonych nad kilkoma sezonami ktoś mnie po prostu zrobił w bambuko) byłam jednak sceptycznie nastawiona do kolejnego tasiemca i za Waszą radą zdecydowałam się na coś znacznie krótszego. Tylko trzy sezony, każdy po trzy odcinki. Już wiecie? Tak, Sherlock!

Sherlock kradł mi wieczory przez bity tydzień, nie mogłam się od tego serialu oderwać! Genialny. Zaskakujący. Zabawny. Tylko tym razem znowu za krótki! A na kolejny sezon trzeba czekać tak długo ... Kto nie widział, niech ogląda, bo naprawdę warto. Niezorientowanym zdradzę tylko, że historia Sherlocka Holmesa przeniesiona została do współczesnego Londynu, gdzie tytułowy Sherlock, piekielnie inteligentny, a dzięki temu jakże seksowny, rozwiązuje zagadki w towarzystwie oczywiście doktora Watsona, który w tej uwspółcześnionej wersji jest lekarzem wojskowym rannym w Afganistanie. Serialowy majstersztyk! Teraz wzięłam się za The killing, ale jeszcze nie wiem, czy mi się podoba, dam Wam znać za miesiąc.
O sierpniowych lekturach jak zwykle zdążyłam już Wam napisać, zainteresowanych odsyłam TUTAJ.
Na koniec słówko o zakupach, nagrodach i współpracowych nowościach. Pewnie wiecie, że na urlopie zaszalałam w DM, bo już Wam o tym wspominałam. Nakupiłam głównie szamponów, odżywek, żeli pod prysznic i kremów do rąk, ale raczej nie ma sensu Wam tego wszystkiego dokładnie pokazywać, jest tego cała torba :)))

W zasadzie nic więcej w sierpniu nie kupowałam, małym wyjątkiem była tylko zyskująca coraz większy rozgłos emulsja do mycia twarzy Alterra Bio Granat.

Już za kilka dni będziecie mogły poczytać o niej więcej (mam pomysł na nową, ciekawą serię!), dziś napiszę tylko, że ten rozgłos jest w moim odczuciu jak najbardziej uzasadniony.
Parę tygodni temu uśmiechnęło się do mnie szczęście w konkursie organizowanym przez Manię [KLIK], w którym zdobyłam jedną z trzech nagród, zestaw Essie złożony z letniej mini kostki i wygładzającej bazy Ridge filling.

Kostka zawiera cztery lakiery o pojemności 5 ml, malinowy Haute in the heat, niebieski Strut your stuff, pomarańczowy Roarrrrange i brązowy Fierce not fear.

Z niektórymi z tych kolorów mam pewien problem i nie wiem, czy będę prezentować je na blogu (czy ja kiedyś oswoję na paznokciach niebieski? ...), dlatego póki kostka jest w sprzedaży, pokażę je Wam po prostu na próbniku.

Jeśli chodzi o współprace, w sierpniu przyjęłam tylko jedną propozycję, godząc się na testy zestawu nieznanych jeszcze u nas kosmetyków Skin Chemists [KLIK], serum rozjaśniającego cerę Lightening i maseczki z kwasem glikolowym Rapid Facial. Oczywiście jest o wiele za wcześnie, żeby mówić o efektach ich działania, ale jeśli chodzi o pierwsze wrażenie, to było ono bardzo, bardzo obiecujące.

Za jakiś czas napiszę Wam o tych kosmetykach więcej (choć od razu uprzedzam, że na recenzję przyjdzie Wam czekać ładnych kilka tygodni), dziś tylko słowem wstępu wspomnę, że Skin Chemists to luksusowa brytyjska marka, która niebawem pojawi się w Polsce (jej linii profesjonalnej, Skin Pharmacy, wypatrujcie już na dniach na warszawskich targach Beauty Forum). Jej produkty są wąsko wyspecjalizowane, opierając się na wysokiej jakości składnikach i uderzając bezpośrednio w różne problemy skóry. Drżyjcie, moje przebarwienia!
To już chyba wszystko, o czym chciałam Wam wspomnieć. Mam nadzieję, że przyjemnie Wam się czytało. Dajcie znać, czy coś wpadło Wam w oko. Koniecznie zdradźcie też, jak Wam minął sierpień, co porabiałyście, gdzie byłyście, co widziałyście, co fajnego kupiłyście?Bardzo ciekawi mnie też Wasza opinia na temat Sherlocka, czy tylko ja jestem pod takim wrażeniem tego serialu? Piszcie, czekam na Wasze komentarze!
Buziaki,
Cammie.