Wybaczcie mi ten egzaltowany tytuł posta, ale naprawdę czułam się jak w kosmetycznym raju, kiedy w zeszłym tygodniu po raz pierwszy trafiłam do Hebe. W moim mieście ta sieć jest niestety nieobecna (why???), także zwykle co najwyżej mogę pooglądać sobie cudze zakupy i powzdychać do niedostępnego dla mnie asortymentu. W końcu jednak i ja miałam okazję wydać tam trochę pieniędzy :))) Wiem co prawda, że posty zakupowe generalnie niewiele wnoszą do blogosfery, ale najwyraźniej Wam to nie przeszkadza, bo na fesjbuku wyraźnie zażądałyście, żebym swoje zakupy pokazała, więc co mi tam, pokazuję. Przyjemnego oglądania!
Już na początku przeżyłam szok, kiedy w progu zostałam powitana grzecznym "Dzień dobry, witamy w Hebe" (praktyka niespotykana w innych drogeriach), który w środku tylko się pogłębiał, zaskoczyła mnie bowiem przestrzeń (dwa piętra!), nieskazitelna czystość, komfortowa klimatyzacja i przemiła, aczkolwiek nienachalna obsługa. Pierwsze kroki oczywiście skierowałam do szafy Essie. Mam tych lakierów całkiem sporo, ale wszystkie kupowałam dotąd via internet bądź korzystając z uprzejmości koleżanek, także fajnie było zobaczyć w końcu te wszystkie buteleczki na żywo. Z bogatej oferty wybrałam czarny jak noc Licorice, z sąsiedniej szafy łapiąc przy okazji znany z licznych recenzji top Kinetics Kwik Kote, a z pobliskiej ekspozycji jeden z promowanych nie tak dawno pachnących lakierów Revlon w odcieniu Wild Violets.
Już na początku przeżyłam szok, kiedy w progu zostałam powitana grzecznym "Dzień dobry, witamy w Hebe" (praktyka niespotykana w innych drogeriach), który w środku tylko się pogłębiał, zaskoczyła mnie bowiem przestrzeń (dwa piętra!), nieskazitelna czystość, komfortowa klimatyzacja i przemiła, aczkolwiek nienachalna obsługa. Pierwsze kroki oczywiście skierowałam do szafy Essie. Mam tych lakierów całkiem sporo, ale wszystkie kupowałam dotąd via internet bądź korzystając z uprzejmości koleżanek, także fajnie było zobaczyć w końcu te wszystkie buteleczki na żywo. Z bogatej oferty wybrałam czarny jak noc Licorice, z sąsiedniej szafy łapiąc przy okazji znany z licznych recenzji top Kinetics Kwik Kote, a z pobliskiej ekspozycji jeden z promowanych nie tak dawno pachnących lakierów Revlon w odcieniu Wild Violets.




Być może na tych kilku drobiazgach moje zakupy by się skończyły, ale traf chciał, że w tamtym dniu obowiązywała 40% zniżka na całą ofertę Catrice. Jak mogłam nie skorzystać? Zwłaszcza że w moim mieście szafa tej marki dostępna jest tylko w jednym miejscu i zawsze, ale to zawsze jest przetrzebiona. W Hebe półki były pełne, także długo się nie zastanawiając, chwyciłam od dawna mnie interesujący kamuflaż w najjaśniejszym odcieniu 010 Ivory, bardzo zachwalaną kredkę do brwi 040 Don't let mi brown, skusiłam się też na pomadkę z serii Ultimate Colour w przepięknym jasnym odcieniu 240 Hey Nude. Na marginesie dodam, że jestem nią zachwycona! Będą zdjęcia, dajcie mi tylko trochę czasu.




W drodze do kasy nie przeszłam też obojętnie obok zyskujących coraz większą popularność gumek Invisibobble. Sama nie wiem, co o nich myśleć. Na pewno za jakiś czas przygotuję dla Was szerszą recenzję, ale póki co nie rozumiem ich fenomenu.

W ostatniej chwili wrzuciłam też do koszyka krem z filtrem do cery mieszanej i tłustej Bielenda Bikini, o którym niedawno usłyszałam od przyjaciółki. Dziś za wiele o nim nie napiszę, zdradzę tylko, że trafi do posta o odkryciach miesiąca. Coś mi mówi, że to niskobudżetowa alternatywa dla kilkakrotnie droższego kremu Vichy o podobnym działaniu.

Zakupy w Hebe to prawdziwa przyjemność. Miła i kompetentna obsługa, dyskretna, nie łażąca za klientem krok w krok ochrona, przestronny i czysty sklep z doskonale wyeksponowanym towarem (mam na myśli salon na ulicy Grunwaldzkiej w Rzeszowie), wszystkie kosmetyki zabezpieczone przed otwieraniem, bardzo ciekawy asortyment bogaty w marki niedostępne nigdzie indziej (widziałam chociażby Tangle Teezer czy Misslyn), atrakcyjne promocje, no naprawdę, nie mogę się nachwalić.
Macie w swojej okolicy Hebe? Chętnie robicie tam zakupy? Zgadzacie się ze mną, że sieć pozytywnie wyróżnia się na tle konkurencji? Może chciałybyście dodać coś jeszcze do tej litanii zalet, o których wspominałam? Piszcie, czekam na Wasze komentarze!
Buziaki,
Cammie.
Buziaki,
Cammie.