Quantcast
Channel: No to pięknie!
Viewing all articles
Browse latest Browse all 124

Termy i winnice, czyli wrażenia z podróży

$
0
0

Witajcie! Długo kazałam Wam na siebie czekać, także dziękuję wszystkim za cierpliwość. Zapowiadałam, że będę pisać na bieżąco, tak jak zwykle to robiłam w czasie wcześniejszych wyjazdów, ale ostatecznie z różnych przyczyn nic z tego nie wyszło. Także wybaczcie, ale tym razem zamiast kilku wirtualnych pocztówek z podróży, po prostu jedna obszerniejsza relacja. Zabieram Was na Węgry, do otoczonego winnicami, słynącego z wód termalnych Egeru!

Dlaczego Eger? Po pierwsze, relatywnie nieduża odległość. Z Przemyśla, gdzie mieszkam, to zaledwie około 350 km, które można pokonać w ciągu kilku godzin, co naprawdę ma znaczenie, jeśli tak jak ja podróżujecie z małym dzieckiem. Po drugie, lokalne atrakcje, termy i winnice. Baseny termalne w Egerze to ogromny kompleks (ponad 5 ha), złożony z wielu obiektów o różnym przeznaczeniu (od brodzików dla niemowlaków po pełnowymiarowy 50-metrowy basen sportowy), różnych głębokościach (już od 30 cm) i różnych temperaturach wody (w najcieplejszym basenie woda ma 37 stopni). Nie sposób nie wspomnieć też o lokalnym winie. Eger słynie z okolicznych winnic, ze swoich winnych piwnic i wielu okazji do degustacji trunków. Miłośnicy wina będą w niebie! Po trzecie, przystępne ceny. Wakacje na Węgrzech, uwzględniając podróż, noclegi, wyżywienie i rozmaite małe przyjemności zdecydowanie nie uderzają po przeciętnej polskiej kieszeni. 

Wszystkie te argumenty mają charakter obiektywny, subiektywnie my po prostu bardzo Węgry lubimy. Już trzeci raz spędzaliśmy tam urlop (kilka lat temu w drodze do Czarnogóry na parę dni zatrzymaliśmy się w Gyuli, a zachwyceni atmosferą tej wypoczynkowej miejscowości rok później niezapomniane dwa tygodnie spędziliśmy w Budapeszcie), zawsze wracając zrelaksowani i zadowoleni. 

Niestety nie mam własnych zdjęć z kąpieliska, porządnego aparatu zdecydowaliśmy się bowiem na ten wyjazd nie zabierać, a prywatne, rodzinne fotki robione "małpką" nie nadają się do publikacji. Tym razem wyjątkowo posiłkuję się więc oficjalnymi ujęciami z sieci. 




Jak widzicie, "dla każdego coś miłego". W wodzie zamek wodny, zjeżdżalnie, huśtawki dla dzieci, bicze wodne, hydromasaże, rwące rzeki dla dorosłych, na zewnątrz zielona trawka, ławki albo plażowe leżaki, co kto lubi. Jest jeszcze pawilon, którego na zdjęciach nie widać, a w którym mieszczą się między innymi sauny i łaźnia turecka. Naprawdę jest co robić. Polecam to miejsce zarówno rodzinom z małymi dziećmi, jak i osobom lubiącym po prostu powygłupiać się w wodzie, wygrzać się i wymasować, ale też sportowcom, czy osobom nastawionym na wellness&spa. Ceny są naprawdę przystępne, zainteresowanych odsyłam TUTAJ.

Po kilku dniach w Egerze zapragnęliśmy zobaczyć też pobliskie termy w Miszkolcu (około godziny drogi od Egeru), gdzie oprócz tradycyjnych kąpieli pod gołym niebem, zażyć można ich też w basenach termalnych w jaskiniach. Wrażenia rzeczywiście niesamowite (wodne korytarze wydrążone w skałach, kamienne sklepienie, klimatyczne światło), choć szczerze mówiąc spodziewałam się, że obiekt będzie nieco większy. Tymczasem zarówno same jaskinie, jak i cały zewnętrzny kompleks mieszczą się w gruncie rzeczy na dość małym areale. Owszem, jest tam co robić, ale w moim osobistym zestawieniu wygrywają jednak termy w Egerze.





Nasłonecznione wzgórza otaczające Eger porastają rozległe winnice. Nie sposób ich nie zauważyć, są wszędzie. Region słynie z lokalnego wina Egri Bikaver, czyli egerskiej "byczej krwi".




Punktem obowiązkowym dla miłośnika wina, ale także dla każdego ciekawego nowych wrażeń zwykłego turysty, jest na pewno Dolina Pięknej Pani. Jak by to miejsce trafnie opisać? Najkrócej mówiąc, to skupisko wykutych w skale piwnic z optymalnymi warunkami do leżakowania wina, otwartych dla gości, zachęcających do degustacji trunków prosto w wielkich beczek i oczywiście do zakupów.




Nie do końca wiadomo, dlaczego dolina nosi imię Pięknej Pani, w każdym razie jej figura góruje nad okolicą.




Egerskie stare miasto jest bardzo klimatyczne, pełne śladów bogatej historii (chociażby wznoszące się nad starówką ruiny zamku, czy liczne akcenty tureckie, jak wyróżniający się na tle pobliskich kościołów minaret), urokliwych uliczek i zaułków, maleńkich knajpek i większych restauracji (polecam wyborną kuchnię restauracji Hotelu Senator, niebo w gębie!), szkoda tylko, że w czasie naszego pobytu niemal wszędzie trwał gruntowny remont, uniemożliwiający swobodny spacer po rynku i okolicach, zniechęcający też do robienia zdjęć, bo piękne kadry i tak przesłaniały ogrodzenia, wykopy i rusztowania. 

Mam za to zdjęcie z nowszej części miasta, z typowego miejskiego osiedla sypialnianego. Koniecznie chcę je Wam pokazać, bo zdołałam uchwycić charakterystyczną dla Egeru zabudowę. Otóż w egerskich blokowiskach cały poziom parteru wykorzystywany jest na garaże, mieszkania zaczynają się dopiero na wysokości pierwszego piętra. Na pewno jest to rozwiązanie praktyczne, ale szczerze mówiąc wygląda to okropnie, co potęgują tylko odrapane zwykle elewacje i pstrokacizna szyldów, bo garaże, zamiast zgodnie z przeznaczeniem chronić auta, bardzo często pełnią funkcję sklepików i punktów usługowych.




A inne moje obserwacje? Bardzo trudny język, którego nie sposób zrozumieć, a przy tym kiepska znajomość angielskiego, waluta, którą przez liczne zera w cenach trudno sprawnie przeliczać (banknoty nawet po 10 000 i 20 000, kurs mniej więcej 100 forintów za 1,30 zł), słabość Węgrów do samochodów marki Suzuki, no i popularność ciastek Fornetti, które kupić można niemal na każdym rogu. Moją uwagę zwrócił też styl miejscowych kobiet, czy też raczej jego brak. Nie mówię tu przy tym o braku pogoni za modą (byłabym ostatnią osobą, która by się o to czepiała, sama często jestem z modą na bakier), chodzi mi raczej o specyficzną niedbałość stroju, brak umiejętności (a może luźniejsze podejście do sprawy po prostu?) łączenia ubrań, tak jak gdyby naciągały na siebie pierwsze lepsze rzeczy z szafy, bez refleksji, czy dobrze w tym wyglądają i czy wszystko do siebie pasuje. Inna rzecz, że w lokalnych sklepach jak dla mnie nie ma na czym oka zawiesić. W jedynej w mieście galerii handlowej (Agria Park) sklepem, który oferował najciekawsze ubrania, był oblegany przez miejscowe elegantki Orsay, który u nas jest przecież jedną z wielu zwykłych sieciówek. Ale nieważne, może nie mają fajnych ciuchów, ale mają za to drogerie DM! Oczywiście nie obeszło się bez sporych zakupów :DDD




Dla kogo zatem Eger?

  • dla kochających wodną rekreację;
  • dla miłośników wina;
  • dla rodzin z małymi dziećmi;
  • dla lubiących organizować wakacje na własną rękę, bez dalekich czarterowych lotów i pośrednictwa biura podróży;
  • dla amatorów gulaszu, papryki i arbuzów ;))) (arbuzy są tam tak dobre, że bez przerwy się nimi zajadałam, "przyturlałam" nawet kilka do Polski :DDD).

Urlop uznaję za udany. Mam nadzieję, że udało mi się choć trochę przybliżyć Wam atmosferę Egeru i nakreślić możliwości wypoczynku w tym miejscu. Być może zachęciłam Was nawet do podróży? A może już tam byłyście? Koniecznie podzielcie się wrażeniami. Zdradźcie też, gdzie same wypoczywałyście lub zamierzacie wypoczywać w tym roku. Czekam na Wasze komentarze, na pewno odwiedzacie wspaniałe miejsca!

Buziaki,
Cammie.



Viewing all articles
Browse latest Browse all 124

Trending Articles


Sprawdź z którą postacią z anime dzielisz urodziny


MDM - Muzyka Dla Miasta (2009)


Częstotliwość 3.722MHz


POSZUKIWANY TOMASZ SKOWRON-ANGLIA


Ciasto 3 Bit


Kasowanie inspekcji Hyundai ix35


Steel Division 2 SPOLSZCZENIE


SZCZOTKOWANIE TWARZY NA SUCHO


Potrzebuje schemat budowy silnika YX140


Musierowicz Małgorzata - Kwiat kalafiora [audiobook PL]